Wegetarianizm

    Wegetarianie dzielą się na dwa zasadnicze typy. Pierwszy, to wegetarianie z wyboru, tj. ci, którzy nie jedzą mięsa z powodów smakowych, estetycznych (np. Ja z powodów estetycznych unikam wielu potraw mięsnych), oraz zdrowotnych (mam tu na myśli tych, co sądzą, że mięso jest niezdrowe). Drugi, to szeroko pojęci obrońcy praw zwierząt. Na tych drugich skupię się dzisiaj.
    Otóż, główną i najczęściej spotykaną argumentacją stosowaną przez nich, jest stawianie zwierząt na równi z ludźmi. Z tego właśnie wynikają dwie sprawy, które pozwolę sobie nazwać logicznymi zgrzytami. Po pierwsze, co pokuszę się określić rzeczą wręcz niemoralną, stawiają rośliny na gorszej pozycji niż tzw. zwierzęta, z ludźmi włącznie. Kto dał tym ludziom do tego prawo? Wiedzeni ssaczym SZOWINIZMEM i IGNORANCJĄ, epatują określeniem "prawo do życia", odbierając je roślinom, a powołują się przy tym na rzekome myślenie w szerokich, wychodzących poza ludzki egocentryzm, kategoriach. O ile "wegetarianie z wyboru" twierdząc, że mięso im nie smakuje lub szkodzi, nikomu nie robią krzywdy i odnoszą się przede wszystkim do siebie, to nachalni obrońcy praw zwierząt twierdzą, że odkryli fundamentalną prawdę o humanitarnym prawie do życia. Podczas gdy oni silą się na rzekomy obiektywizm, naprawdę bliscy obiektywizmu są ci, którzy jedzą (bądź nie jedzą) mięsa z powodów praktycznych.
    Druga sprawa silnie łączy się z owym mitycznym "prawem do życia". Mianowicie, "oczywistym" jest, że jeśli postawimy coś na równi z ludźmi, to nie będzie można tego zjeść - wszak ludzi się nie je. Na pozycję człowieka można wynieść (i powinno się wynosząc zwierzęta) również rośliny, a i dlaczego minerały i woda, nie mają mieć prawa do istnienia w swej naturalnej formie? Niektórzy się odezwą, że przecież "rośliny nie czują". Czy nikt nie słyszał o badaniach dowodzących tego, że rośliny żywo reagują na bodźce zewnętrzne, w tym na takie, które wywołują u nich swoisty strach?
    Kanibalizm wykluczony jest dopóty, dopóki nie zmuszą do niego względy pragmatyczne. Zapewniam, że jeśli u zarania ludzkości, hodowla ludzi dla celów kulinarnych byłaby bardziej opłacalna niż hodowla innych zwierząt oraz roślin, to pojęcie kanibalizmu nie miałoby miejsca. Nie dajmy się zwariować. Póki jedzenie zwierząt jest zdrowsze, bardziej opłacalne i wygodniejsze niż jedzenie ludzi - róbmy to. Starając się być naprawdę "humanitarnymi", musielibyśmy umrzeć.

    Profan